W gruncie rzeczy bardzo się cieszę, bo ta nasza Myszka w chwilach największej złości wcale nie przeklina, choć charakterek ku temu już wykazuje. Zwykle przez zaciśnięte zęby mówi: "wśśściekła!" albo "oburzona!" Wielce dystyngowanie, przyznaję.
Na razie przestałam zajmować się psią kostką - może to nie jest najlepsza metoda, ale jakoś wydaje mi się, że problem zniknie, gdy tylko spotka się z brakiem reakcji. Wiadomo - jak nie ma reakcji, to po co się wysilać. W końcu namówiłam Myszkę na wieczorną porcję "buga", ulubionej ostatnio książki ("My First Princess Word Book" od mamy chrzestnej) pełnej różnych innych słów. Potem jeszcze wieczorna modlitwa, chwila zastanowienia, bo trzeba bardzo dokładnie wymienić tych, którym Myszka życzy zdrówka i już prawie można zasnąć. Jeszcze tylko koniec modlitwy:
- Aament. O, psia kostka!
