13.3.11

Podróże z pilotnikami

W samochodzie dzieci się nudzą, to ogólnie znana rzecz. Sposobów na urozmaicenie im podróży jest pewnie więcej niż rodziców na świecie, ale ja najbardziej lubię stare dobre opowieści. Opowiadam im o ulicach, którymi jedziemy, które mijamy, o ich pochodzeniu, o ich patronach, o budynkach, tunelach i mostach. Dzieci szybko same zaczynają opowiadać o tym, co widzą za oknem. Pomagają im w tym pytania:
- A pamiętacie, kim byli Żwirko i Wigura?
Mysikróliki: PILOTNIKAMI!
- A kim był Stefan Banach?
Mysz: Matematykiem, który nie chciał wyjechać.
A skoro już ulica Banacha:
- A widzicie dinozaura?
Królik: Ja widzę.
Mysz: Ja nie widzę!
Królik: Gdzie są kości dinozaura?
Mysz: W Pałacu Kultury. - No o czym jako czym, ale o Pałacu Kultury to ja im nie opowiadałam - o muzeum dinozaurowym musieli usłyszeć od Dziadka.
Wskazywanie Mysikrólikom, że po prawej na przykład budowany jest stadion, a po lewej stoi Zamek Królewski, w pośpiechu nie zawsze działa. Zaczęliśmy stosować "stronę Frania" i "stronę Natki", ale nie miało to zbyt wiele uroku. Ostatnio nasz żeglujący bratanek znalazł świetne rozwiązanie - teraz w naszym krążowniku szos mamy:

FRAŃBURTĘ i NATBURTĘ.

A kiedy już wydaje mi się, że MysiKróliki mają dość moich opowiadań i milknę:
- Mamo, a to co to za droga jest?
- To nadal są Aleje Niepodległości, kochanie. To co, włączymy sobie wesołą muzykę?
- Nie, mamo, poopowiadaj nam jeszcze.

Romantyzm a industrializacja

- Jestem królewną i śpię. Książę! Uratuj mnie!
- Wwww, wwww, wwww - to Królik ruszył na pomoc Śpiącej Królewnie i zaczął podnosić ją swoim zabawkowym wózkiem widłowym.