28.11.09

Szczepionka na grypę

To rozszerzona wersja maila wysłanego przez nas do znajomej z blogu. Pomyśleliśmy, że więcej znajomych może być ciekawych...
Co sądzimy o szczepionce na grypę pandemiczną? To z grubsza rzecz biorąc normalna szczepionka przeciw grypie, różniąca się od tej stosowanej co roku głównie szczepem nieaktywnego wirusa, jaki się do niej dodaje. Dlatego wypowiedzi pani minister o konieczności dalszego testowania traktujemy jako wybieg, o czym za chwilę. Pani minister mówiła, że wprawdzie zakończono III fazę testów, ale IV jeszcze nie. Liczyła przy tym chyba na naszą nieświadomość terminologii, bo IV faza testów, tak zwane badania postmarketingowe, zaczyna się po wprowadzeniu leku na rynek (paragraf 7) i w wypadku szczepionek w zasadzie nie kończy się nigdy (efekty uboczne są obowiązkowo rejestrowane w całym okresie używania szczepionki).
Teraz okazuje się, że rząd wprawdzie kłamał, ale dla naszego dobra, bo cały czas prowadził negocjacje, aby firmy farmaceutyczne wzięły na siebie finansową odpowiedzialność za efekty uboczne stosowania szczepionki. Wygląda na to, że rząd chce chronić nasze pieniądze kosztem naszego zdrowia. Bo jeśliby nie negocjował, to wprawdzie musiałby z naszej kieszeni pokryć koszt leczenia naszych schorzeń na skutek efektów ubocznych szczepionki, ale za to akcję szczepień można byłoby rozpocząć wcześniej.
A jakie są te efekty uboczne? Najpoważniejsze to zespół Guillaina-Barrégo - rzadka choroba autoimmunologiczna na którą zapadają 1-2 osoby na 100 000 niezależnie od szczepień. Zachorowanie na grypę zwiększa to ryzyko 10 razy. Szansa zachorowania wskutek szczepienia jest jak 1 do miliona.
Więc może jednak lepiej szczepić.
Zwłaszcza że jeśli chodzi o skuteczność szczepionki, to wprawdzie bywa ona różna, ale w wypadku dobrego dopasowania szczepu (a tu mamy pewność że szczepimy na tę odmianę wirusa co trzeba) skuteczność u młodych i zdrowych jest na poziomie 90% i więcej. W wypadku tej grypy jest to o tyle istotne, że jak to grypa pandemiczna (czyli taka, na którą nie ma odporności w populacji) atakuje ona głównie młodszych - starsi mają częściową odporność nabytą przez kontakt z wieloma różnymi szczepami wirusa.
A co sądzimy o decyzji naszego rządu? Sądzimy, że jest ona wywołana dwojakimi względami: politycznymi i ekonomicznymi. Te drugie są oczywiste. Skoro koszt zaszczepienia 10% najbardziej narażonych ocenia się na 100 mln zł, to zapewnienie szczepionki każdemu Polakowi w ramach ubezpieczenia oznacza koszt bliski miliarda złotych. W kasie mamy zaś głównie dziurę budżetową. A nawet gdybyśmy mieli ten miliard, i tak szczepionki nie starczyłoby dla wszystkich, skoro firmy nie nadążają z jej produkcją nawet dla USA.
Względy polityczne polegają na tym, że jeśli jednak rząd zdecydowałby się wydać miliard złotych na zapobieżenie epidemii, teksty o spisku firm farmaceutycznych i zaprzedaniu się PO wielkiemu biznesowi padałyby z ław PiS-u. Zresztą ratowanie nas od świńskiej grypy powszechnymi szczepieniami niekoniecznie musiałoby się udać - a teraz jest już prawdopodobnie za późno, bo epidemia już trwa. Przez 10 dni od 17 do 27 listopada liczba zarejestrowanych przypadków niemal się potroiła się z 275 do 787, a liczba przypadków śmiertelnych wzrosła z 2 do 16. To oznacza, że liczba chorych wynosi kilkanaście, może kilkadziesiąt tysięcy - Amerykanie oceniają, że w ich warunkach liczba chorych jest około 80 razy większa od liczby zarejestrowanych przypadków. U nas z wykrywalnością jest wbrew pozorom lepiej (bo mamy narodową służbę zdrowia), ale raczej nie 10 razy lepiej.
Czy rząd powinien był postąpić inaczej? Z pewnością nie powinien ustami wiceministra zdrowia powtarzać bredni niczym z podręcznika propagandy antyszczepionkowej, aby się z nich zaraz wycofywać. Podważanie w społeczeństwie zaufania do szczepionek to coś, czego nie należy robić dla doraźnych zysków politycznych. Ale nie sądzę, aby warto było wydawać miliard złotych na kampanię szczepień. Więcej ludzi uratowałoby się, wydając je na bezdomnych i najbiedniejszych. Oczywiście należy szczepić dzieci, chorych na niektóre przewlekłe choroby jak astma (śmierć dość rzadko następuje w wyniku samej grypy, zwykle na skutek pogorszenia stanu zdrowia nadwątlonego inną chorobą) oraz kobiety ciężarne, bo dla nich ryzyko śmierci w wypadku zarażenia jest znacznie wyższe - ale dla dorosłych świńska grypa nie jest bardziej niebezpieczna niż zwykła.
A co jest w szczepionce? Słyszy się, że rtęć, jak w świetlówkach!
No faktycznie, w niektórych jest. W postaci 5 mikrogramów thiomersalu, czyli około 2,5 mikrograma rtęci. Ciało zdrowej, nie zatrutej osoby może zawierać 5,8 mikrograma rtęci w każdym litrze krwi - to około 29 mikrogramów w samej tylko krwi. Thiomersal metabolizowany jest do etylortęci wydalanej w ciągu kilku dni.
Słyszałem, że antyszczepionkowcy straszą też formaldehydem (mamy go całkiem sporo w swoim ciele, bo jest częścią różnych cyklów metabolicznych) oraz skwalenem (jest go dużo na przykład w oliwie z oliwek). Ogólnie - nic nowego. Tak jak pisaliśmy, to sprawdzona szczepionka, zmienił się tylko szczep.
Najbardziej niebezpieczna z tego wszystkiego jest albumina, czyli białko z kurzych jajek, na których hoduje się wirusa. Całkiem sporo osób jest na nią uczulonych i w ich wypadku szczepienie może się skończyć poważnym, groźnym dla życia powikłaniem jakim jest szok anafilektyczny.
Tu można zobaczyć, co jeszcze jest w szczepionkach Pandemrix i Celvapan (ta druga nie zawiera rtęci).
Jeśli szczepionka będzie dostępna, zaszczepimy nasze dzieci. Na razie zaszczepiliśmy je na pneumokoki, bo pneumokokowe zapalenie płuc jest jedną z głównych przyczyn śmierci przy grypie - według tego badania z maja-sierpnia 22 z 77 ofiar, czyli 35%, miały bakteryjną infekcję płuc. Co prawda wśród zmarłych na nią w Kalifornii od kwietnia do sierpnia było inaczej i tylko 4% miało dodatkowo zakażenie bakteryjne - ale tu nie Kalifornia, a zresztą pneumokokowego zapalenia płuc i tak lepiej nie mieć.
PS Chcemy podkreślić, że nie jesteśmy wyznawcami teorii spiskowych ani wojującymi przeciwnikami rządu czy co tam sobie ktoś może pomyśleć. Walczymy z głupotą, a w tym konkretnym wypadku ministerstwo zdrowia popisało się nią w swoich wypowiedziach szczególnie. Stworzyli sytuację, w której naprawdę nie było wiadomo o co chodzi. A chodziło jak zwykle o pieniądze.
Dopisane 3 grudnia: według raportu amerykańskiego Centrum Zapobiegania Chorobom opublikowanego 12 listopada (!) ten szczep wirusa grypy powoduje chorobę o na ogół łagodnym przebiegu. Okazuje się, że ponad dwa tygodnie trwało, zanim dobre wieści przeniknęły do prasy oraz blogosfery.
A dobre wieści są takie, że skoro z około 22 milionów zarażonych Amerykanów zmarło 3900, to szansa zejścia na tę grypę jest sześć razy mniejsza niż na zwykłą grypę sezonową.
Szansa zarażenia się świńską grypą jest wprawdzie dużo wyższa (bo nikt nie ma na nią odporności), ale na razie (bo wirus grypy zawsze może się uzjadliwić) nie ma powodów do obaw. Uff!
Dopisane 16 grudnia: kolejny raport, z 10 grudnia, obejmuje dane do 14 listopada, miesiąca w którym nastąpił szczyt zachorowań - łącznie w USA chorowało około 47 milionów, zmarło około 9800. Najczęściej chorują dzieci (21% populacji poniżej 18 roku życia złapało grypę), najrzadziej ludzie starsi (chorowało 10% osób powyżej 65 roku życia), ale na milion chorych dzieci umarło 70, podczas gdy z każdego miliona chorych starszych osób zmarło 320. Z dorosłych (18-64 lat) chorowało 14% populacji, z każdego miliona zmarło 280.

26.11.09

Usłyszane w przedszkolu

- O, zobacz, to jest Natki mama! - usłyszałam dziecięcy szept gdy z Króliczkiem przyszłam odebrać z przedszkola Mysz.
- Dzień dobry.
- Dzień dobry - wymiana uprzejmości z mamą, która miesiąc temu urodziła drugie dziecko.
Córeczka szepcze do mamy z dumą:
- Natka też ma młodszego braciszka wiesz?
I mnie nagle rozparła duma - ledwie zmieściłam się w przedszkolnej furtce - Myszka chwali się młodszym braciszkiem!
Gdy Mysz do nas wybiegła, najpierw rzuciła się tulić braciszka, by po chwili przylać mu z całej siły:
- Mamo, on nie może tam wchodzić! Jest jeszcze za mały!
Wymieniając się czułościami ubieramy Mysz, tymczasem Królik rozpacza, że mu za gorąco. Co chwilę wybiegają kolejne dzieci i rzucają się radośnie na mamy albo wtulają w kolana tatusiów.
Przyszła też jedna babcia. Wnuk usiadł jej na kolanach, ona wtula w jego policzek nos i szepcze czule:
- Syneczek - cukiereczek?
- Dupa! - pada odpowiedź.
Babcia nie zareagowała - tak, jest między nami wielka różnica pokoleń.

25.11.09

Mandarynkowcy

- Jeszcze, jeszcze! - woła Mysz gdy nie dość szybko podaję MysiKrólikom kolejne cząstki mandarynki. Czworo wygłodniałych oczu pazernie patrzy mi na palce. W mgnieniu oka wchłonęli pierwszą mandarynkę, potem drugą, trzecią...
- Mamo, jesteśmy takie potwory głodory! - z błyskiem w oku wołała Myszka. - A w tych mandarynkach jest tak dużo soczku takiego pysznego, ale takiego trującego i takiego kwaśnego troszkę też.
MysiKróliki tak były zachwycone mandarynkami, że ledwie udało mi się uratować ostatnią dla Tusia. A i to tylko dlatego, że rozpromienione oczęta wypatrzyły w końcu wielką gruszkę.