1.12.09

Dopłata za miejce dla niepalących

Tak się złożyło, że musiałam dziś jechać do pracy taksówką. Nie lubię taksówek. Nie lubię taksówkarzy. Nie umiem się z nimi dogadać, a w dodatku ciągle zajeżdżają mi drogę. O, przepraszam, we wtorek jeden pan mnie wpuścił na swój pas.
Martwię się, że na pobliskim postoju znowu trafi mi się jakaś najdroższa firma.
- Wcale nie musisz wsiadać do pierwszej - uspokaja mnie Tuś.
- Jak to? To tak można? - ja, taksówkowa analfabetka, nie umiem tego sobie wyobrazić. No bo jak to jest, skoro ustawiają się w kolejce, to się na siebie nie poobrażają jak wsiądę na przykład do środkowego?
- Ja ostatnio wybrałem takie stare volvo, bo mi się podobało, a stało akurat ostatnie.
- Achaaaaaa.
Wychodzę z domu zaopatrzona w dodatkową gotówkę na przejazd i plan wyboru optymalnego pojazdu. Stoją trzy taksówki. Oglądam je sobie jeszcze przed przejściem przez jezdnię - jak nieufność, to nieufność - w końcu jeden z nich będzie wiózł do pracy matkę moich dzieci!
Trzecia właściwie od razu odpadła - napis mi się nie podobał. Ja, klient, znaczy pan, nie pojadę taką podejrzaną taryfą!
Druga to co prawda najbrzydszy samochód świata, bo fiat multipla z paskudną naroślą na nosie (nawet u łabędzi wzbudza to we mnie odrazę, a co dopiero w tym maszkaronie), ale za to jest z "wawa taxi", a ja lubię tę firmę. Poza tym pierwsza w kolejce stoi jedna z najdroższych korporacji. Wybieram więc sobie to samochodowe Quasimodo. Pokonuję w sobie całe moje obrzydzenie do tego paskudztwa i już, już łapię za klamkę, gdy nagle...
!!!PAPIEROS!!!
Z uchylonego okna tego maszkarona wychyliła się łapa z papierochem! O nie! tego już było dla mnie za wiele! W życiu nie wsiądę do tej karykatury auta! Nie ma mowy!
I co? Oczywiście pojechałam pierwszą taksówką. Oczywiście najdroższa była. A pan taksówkarz był... bardzo sympatyczny! Był wczoraj u szwagra na działce i okropnie przemarzł. Nie lubi kiedy jest taka paskudna pogoda i woli trzaskający mróz, byle słonko świeciło. Zaspał dziś trochę przez tę działkę, ale wygrzał się w końcu. I bardzo się cieszył, że miał taki miły kurs na początek dnia.
I wiecie co? Podczas całej naszej jazdy nikomu nie zajechał drogi! Bardzo fajnie mi się z nim jechało do pracy - spokojnie, miło i bezpiecznie. A że był najdroższy? Cóż, miejsca dla niepalących to w dzisiejszych czasach luksus - trzeba czasem dopłacić.
PS. Tuś się ze mną spiera w kwestii najbrzydszych samochodów świata. I uważa, że najbrzydszy nie jest fiat multipla, tylko mój numer dwa na liście. Zamiast narośli na nosie narośl na plecach? I komuś zapłacili za zaprojektowanie czegoś takiego?
Co do trzeciego miejsca jesteśmy już zgodni - wygrał Ssangyong Rexton.