26.3.12

Królik strażakiem

- Drzewo się pali! - krzyknął Franio.
Zrobiłem dwa kroki i zobaczyłem - wysoki jałowiec na działce sąsiada stał w ogniu. Trzask i syk płomieni dobiegały coraz wyraźniej. - Panie Bogdanie, jałowiec się pali! - ryknąłem. Krzyk, tupot, dwa wiadra wody i... już było po wszystkim.
Jałowiec podpaliła płonąca trawa, a ta zajęła się od ogniska, w którym sąsiad palił suche liście i trawę. Spalił się prawie cały, ale wisząca nad nim sosna - już nie. Podobnie jak stojąca koło niej kolejna, i kolejna, i następna, i rząd świerków, a dalej już stała nasza wyschnięta na wiór drewniana chałupa.
To była ostania chwila. Swoim krzykiem Franio uratował nasz dom na działce!