29.2.12

Franek i inne chłopaki

Byłam dziś na zebraniu rodziców. W przedszkolu. W grupie Króliczka.
Wyjaśniono nam (po raz kolejny, ale i tak nigdy za wiele), że pięciolatki będą mogły zdecydować o wyborze zerówki lub pierwszej klasy, a czterolatki mają przed sobą jeszcze dwa lata w przedszkolu.
Potem pani Asia mozolnie odczytała i opisała piętnaście kolejnych sfer nauczania sześciolatków.
- Ale pani Selenka mówiła, że to będzie zebranie na temat złego zachowania naszych dzieci! - nie wytrzymała jedna z mam.
- Naprawdę? - dziwi się pani Asia - ale pani Selenka jest chora i nie mogła przyjść.
- Nie szkodzi, ale co z zachowaniem naszych dzieci? - denerwuje się jeden z tatusiów.
- Hmm. To może później opowiem indywidualnie? - próbuje wymknąć się pani Asia.
- Nie, nie, proszę nam powiedzieć o co chodzi.
- Cóż, muszę przyznać, że ta grupa jest wyjątkowo trudna. Ale może naprawdę opowiem każdemu na osobności?
- Ale jak to trudna? To znaczy, że co się dzieje? - dopytuje się wspomniany tatuś.
Na chwilę zapadła bolesna cisza.
- No dobrze. Proszę państwa. Uczę w przedszkolu już od dwudziestu lat i jeszcze nigdy nie trafiła nam się taka grupa. Jeszcze nigdy nie miałyśmy z żadną grupą tylu kłopotów. Dobrało się kilka takich osób [tu znaczące spojrzenie wypalające dziurę wyjątkowo nie w moim nosie, bo Królik od czterech dni bije rekordy grzeczności i mówią już o tym panie ze wszystkich grup!], które kompletnie dezorganizują pracę wszystkich. Dzieci sobie dokuczają, zaczepiają się, przeszkadzają sobie, nie słuchają nas, nie skupiają się, na podwórku chowają się po krzakach podczas zbiórki, celują kamyczkami w samochody za ogrodzeniem...
Tu odpłynęłam, bo jakoś tak nagle przypomniał mi się "Mikołajek" i wizytacja, na zakończenie której:
"Inspektor podszedł do pani i uścisnął jej rękę.
- Mam dla pani wiele podziwu - oświadczył. - Jeszcze nigdy, tak jak dzisiaj, nie zdałem sobie sprawy, jak wzniosłą służbą jest nasz zawód. Proszę nie rezygnować! Odwagi! Brawo!
I wyszedł pośpiesznie razem z dyrektorem."