9.1.09

Tylko ty możesz ugotować moją jajeczniczkę

Tak Mysz powiedziała. A po chwili:
- Ja sama chcę zrobić moją jajeczniczkę!
Wbijamy jajka do miski:
- Brawo tata! Potem JA!
- Wow, jaka jajeczniczka!
Solimy jajka:
- Ja też chcę sólić. Ale ja też chcę sólić. Poproszę.
Ja: Już, bo za słona będzie. Trzeba rozdziabać wszystkie jajka.
- Dziab, dziab, dziab, dziab, dziab....
Ja: Mogę ja też podziabać troszkę?
- Nie, potem ja! A potem skończę. A potem ty. A potem ja rozdziabię twoją jajeczniczkę i dla mamy i dla mnie.
Ja: O, pieski chyba chcą śniadanie.
- Tak, chyba pieski teraz proszą cię. Pieski chyba teraz chcą parówki. Czy pieski chcą parówki? Ale Natka gotuje teraz moją jajeczniczkę, mój Agreście. Bo pieski chcą parówki, a Natka miesza teraz jajeczniczkę dużym widelcem. Wszyscy teraz goście pracują. Jeszcze ser, ser, masło i ser i jeszcze jajecznicę. Wszyscy jest głodni. Bo wystygło. Ale tak pięknie wygląda.
Ja: No już
- Nie, jeszcze nie jest wymieszone. Czy pieski lubią ser i parówkę? Czy lubią pieski parówkę i ser?
Ja: Chyba tak, bo jedzą.
- Tata, co robisz?
Ja: Wrzucam masło na patelnię.
- Dlaczego?
Ja: Bo będziemy smażyć jajecznicę.
- Nie. Bo jeszcze nie jest jajecznica gotowa.
Masło jeździ po patelni, skwiercząc.
- Co robisz tata?
Ja: Topię masło
- Dlaczego?
Ja: Bo będziemy smażyć.
- Nie, bo jeszcze mieszam moją jajecznicę.
Ja: Dobrze jest, można już wlewać.
- Nie, nie musisz jeszcze?
Ja: A co to jest?
- Skrupka.
Ja: Myszko poczekaj, bo tu się poważna sprawa zrobiła.
- Dlaczego wlewasz naprawdę?
Ja: To trzeba wyciągnąć po prostu, wiesz?
- Dobrze, skoro tak. Co robisz tata?
Ja: Wyciągam część, która się nie chciała rozmieszać i daję pieskom.
- Ale to jest moje! Poproszę widelca.
Ja: Proszę, twój widelec. Możemy już wrzucać na masło? Już wymieszane?
- Tak. BRAWO! Wrzuciłeś! Jeszcze masło.
Ja: Nie, masła już nie, już nie trzeba, Myszko.
- O, moje motyle.
Ja: Łubudu bum bum gruch
- Dlaczego powiedziałeś łu bum gruch?
Ja: Bo Franek tam chodzi i zrzucił deskę do prasowania
- Ja chcę mieszać!
Ja: Nie, teraz ja mieszam, bo gorące
- Ale jeszcze nie jest gotowe. To jest skrupka chyba. Musimy mieszać, bo jest skrupka. Gotuje się moja jajeczniczka? Dziwne. Tutaj jest śnieg, bo zmarzłam na kościu.
Ja: Nie jest ci gorąco w rączkę?
- Nie, tylko troszeczkę. Tylko włącz światło!
Ja: Mogę pomieszać troszeczkę?
- Nie.
Ja: Ale ona troszkę przywiera do dna
- Mogę spróbować?
Ja: Za chwileczkę. O, ścina się już
- Tata, chcę spróbować. Czy jajeczniczka gotuje się moja?
Ja: No, robi się, robi się. (...) Oj, chyba trzeba zamieszać. Oj tak, bo pokawałczyła się. Słonko, będzie taka pokawałczona, ale za to dobrze wymieszana. Tylko zamiast żółta, zrobiła się biała. To już będziemy podawać.
- Dlaczego?
Ja: Bo już jest gotowa
- Ale jeszcze troszkę.
Ja: Nie, kochanie, bo już będzie zbyt ścięta. Nakładamy.
- Jeszcze dla mamy. Dla mamy? Dlaczego? Tata, coś nie rozumiem, dlaczego Franek tam płacze? Tato, poproszę coś innego.
Ja: Kotku, teraz nakładamy jajecznicę, którą zrobiłaś.
- TAAAAK!
Ja: Nakładamy.
- A dlaczego moją jajeczniczkę?
Ja: Bo to dla Frania.
- A dlaczego?
Ja: Bo skończył już rok i może zjeść jajecznicę.
- Moją jajeczniczkę? dlaczego?
Ja: Nie chcesz dać Franiowi jajeczniczki?
- Nooooo, nie.
Ja: To nie będziesz więcej gotować.
- Acha, to dla mamy, dla taty, dla Frania i dla mnie!
Jajecznica wyszła Natce pyszna.

6.1.09

Moje dziecko jest chomikiem

Pierwsze doświadczenia prowadziliśmy na Myszy. Zabezpieczaliśmy łóżko poduszkami, kiedy uczyła się na nim raczkować. Potem nauczyła się wspinać na poduszki, więc zaczęliśmy ustawiać je jak cegły. Kiedy opanowała rozbieranie poduchowego muru, Tuś ulepszył konstrukcję zaprawą z koca i kołdry. Niestety nadszedł dzień, w którym i tę blokadę pokonała. Pech chciał, że był to akurat moment, w którym zwichnęłam rzepkę w łazience i żadne z nas nie mogło złapać Myszy zjeżdżającej z góry poduszek wprost na podłogę. Od tego dnia było już "łatwiej", bo przez kilka miesięcy przykuta do łóżka dawałam odpór wolnościowym atakom Myszy, stawiając żywy mur z siebie.
Z Królikiem było trudniej, bo nie mogliśmy ograniczyć mu już placu zabaw do łóżka. Teraz, kiedy nauczył się już chodzić, stawiamy prowizoryczne zabezpieczenia z różnych sprzętów domowych, ale i tak wszystkie nasze starania są dla Frania tylko wyzwaniem (a on bardzo lubi wyzwania). Z uśmiechem uczy się pokonywać kolejne blokady. Nie mają znaczenia zabawki, jakimi usiany jest nasz plac zabaw. Nieważne też, że jesteśmy tam z nim. On zawsze musi się wydostać. Jak chomik. Dla niego zawsze ciekawiej jest TAM.

5.1.09

Lekawco

No i proszę, mam to swoje zapalenie oskrzeli sceptyk Nie, żebym się o nie prosiła, ale wygląda na to, że słusznie pozbawiliśmy Króliczka hucznej urodzinowej imprezy. Nic to - co się odwlecze, to zahuczy za tydzień! Tylko szkoda, że Młoda Matka już wyjechała za tę swoją granicę.
Na osłodę mam pocieszenie Myszy, która "przeszkodziła" mi w aplikowaniu kolejnej pastylki na gardło:
- Czekaj, pomogę! - Mysz wyciąga intensywnego strepsilsa - Proszę, twoje lekawco. Weź, śmiało. Teraz będziesz już zdrowa, wiesz?
I rzeczywiście, od razu poczułam się lepiej!