29.11.08

Ja pierniczę, ale późno!

Przepis jest świetny! Mam go od koleżanki z pracy i już dwa razy z wielkim sukcesem wypróbowałam. Piernik zagniata się na długo przed świętami. Dłuuuuuugooooo. Potem piecze się go, a i tak jeszcze dwa, trzy tygodnie zostają na szukanie prezentów. Jest pyszny! Nie, to mało powiedziane, jest pyyyyyyysznyyyyyy!!! Koleżanka mówiła, że do Trzech Króli sobie po kawałku zajada, ale ja prawdę pisząc wcale w to nie wierzę, bo u nas z trudem udaje się piernikowi dotrwać do drugiego dnia Świąt. Ten piernik to teraz mój żelazny punkt menu świątecznego.
Kłopot w tym, że to zagniatanie na długo przed świętami to są pierwsze dni listopada, tymczasem listopad już się kończy, a ja jeszcze się za piernik nie zabrałam.
No to jak mam zdążyć, to chyba muszę się brać do roboty, prawda?

28.11.08

To nie jest zabawne!

- Filip to bardzo fajne imię. I Kuba. I Agata też. - powiedziałam od niechcenia podczas usypiania MysiKrólików.
- Ktoś tu mówił, że nie planuje więcej dzieci. - z lekką ironią przypomniał Tuś.
- TO NIE JEST ŚMIESZNE! - ostro przerwała moje nowe plany nie śpiąca jeszcze Mysz.

27.11.08

Cytat

- Abrakadabra, mama uśmiechnięta, babcia jest zajęta.
Nie wiem o co mogło Myszce chodzić, ale i tak bardzo mi się spodobało :)

26.11.08

Przyszła jesień

- Zobacz mamusiu, zobacz! - zawołała Mysz, wskazując śnieg na zewnątrz. Ostatnio nauczyła się pokazywać przez okno i mówić, że przyszła jesień, więc mówię:
- Tak, Natalko, przyszła już zima.
- Nie, przyszła jesień!
- Tak, przyszła jesień, ale już sobie poszła i przyszła zima.
- Nie! Przyszła JESIEŃ!
- A jest śnieg?
- Nie!
Mysz próbuje zaciskać usta, ale się śmieje:













- A jest biało za oknem?
- Nie!
Ależ uparta ta Mysz...
- A kolorowe liście są?
- Nie!
Ha! Tu cię mam.
- To znaczy, że jesień już poszła. Jesień jest wtedy, gdy są kolorowe liście, a jak liście opadną, to znaczy, że już sobie poszła.
Trochę zbita z tropu Natka popatrzyła chwilę przez okno i rozpromieniła się:
- Zobacz, są! Są liście! Jest jesień! - krzyknęła, pokazując ostatnie liście na czubku krzaku bzu pod naszym oknem.
I właściwie ma rację - śnieg śniegiem, ale jesień to jednak jest i do 21 grudnia jeszcze nas nie opuści. Ależ mądre to nasze Myszątko.

Najnowszy wynalazek Myszy

"Jaskinia dla pilota":

24.11.08

Pączkujący świat

Wracaliśmy z Ulą z dorocznego spuszczania wody (z instalacji działkowej, żeby mróz jej nie rozsadził), gdy luźne rozważania o technice jazdy na śniegu naprowadziły nas na wspomnienie czasów przednarzeczeńskich, kiedyśmy to moją Kaczką, czyli czerwonym Fordem Ka o historii mrocznej jak cienie na ulicy Stalowej, jeździli po zimowej Warszawie, szukając zacisznych miejsc, by móc w spokoju porozmawiać albo pomilczeć sobie. Bo w domach nie przyznawaliśmy się jeszcze w pełni do niespodzianie znalezionego szczęścia, a siedzieć w kawiarni można wprawdzie długo, ale nie można całkiem szczerze się porozumiewać. To najpiękniejszy okres w moim życiu, pomyślałem, i w tym momencie poczułem bardzo silne wrażenie, jakbym patrzył z górskiej ścieżki w dolinę, w miejsce, którędy szliśmy jakiś czas temu, z wysoka takie małe i dalekie. Nie straciło nic na uroku ani znaczeniu, a jednak teraz jesteśmy wyżej.
To w moim wypadku o tyle nowe, że wcześniej, wspominając jakieś dawne dobre czasy, zawsze miałem wrażenie, że patrzę wstecz na bezpowrotnie miniony wiek złoty. Teraz, choć przecież początków wielkiej miłości nie da się z niczym porównać, czuję, że od tamtych czasów świat wiele zyskał. Wzbogacił się o nowe, niesłychanie ważne elementy.
Gdyby ktoś nie wiedział, jakie - to głównie o nich jest ten blog. :)

23.11.08

W okamgnieniu


dwa i pół roku


pół roku


tydzień

Dobranoc tatusiu rodzicu, dobranoc mamusiu rodzicu!

Mysz już pożegnała się z nami i położyła z wyraźnym zamiarem zaśnięcia, ale nagle zerwała się, wołając:
- Ojej, nie spomniałam Ryrka! [zapomniałam o Eryku].
- Już przynoszę, kochanie. - Na środku podłogi leżała ulubiona ostatnio przez Mysz paczka przyjaciół. Podałam Eryka.
- Iiii... króliczek. - podałam króliczka - iii... mój gibon - podałam gibbona - iii... jeszcze miś - podałam Kubusia od mamy chrzestnej i sprytnie zabrałam od razu Franklina.
Mysz z wdziękiem ułożyła ulubieńców na poduszkach, każdego z uwagą pogłaskała i zwinęła się w mysi kłębuszek, wyszeptała jeszcze, że jest szczęśliwa i powolutku usnęła. To znaczy... taką mam nadzieję, bo zaraz zasnęłam i nic już nie pamiętam.

Dziękujemy Tosi i Heli - nie tylko nas odwiedziły, ale jeszcze zabrały ze sobą rodziców. Bardzo nam się podobało! Mysz bardzo długo jeździła później po Tochna.blogu - do góry i na dół, do góry i na dół, do góry i na dół... Potem uczyła nas grać w myszy, tylko wciąż nie rozumiemy, dlaczego gra polega na tym, że wszystkie karty ma dostać Mysz? A Franio pod wrażeniem wizyty koleżanek nauczył się wczoraj wspinać na krzesełko, walić się w pierś i ryczeć jak bardzo mały goryl. Pozdrawiamy z myszogrodzkim uśmiechem!