Zapaliły się Myszce spojówki. Ostro niestety, więc krople z antybiotykiem ruszyły na pomoc.
Przez kilka dni oczka dzielnie znosiły kropelkowe aplikacje. W końcu jednak miały dość.
- Mamo, a może moje spojówki już się odpaliły? - pytała z nadzieją Myszka.
- Już prawie są zdrowe, jeszcze tylko kilka razy zakropimy i będzie dobrze.
- Jestem wróżką, wiesz? Proszę pani, jakie zrobić czary?
- Na razie, proszę pani, czary zakropienia oczu.
- Ja, wróżka, mam zażyć kropelki? NIE MA MOWY! My, wróżki, nie zażywamy kropelek do oczu!
No tak, po co jej kropelki - przecież każde dziecko wie, że wróżkę poznaje się po błyszczących oczach!
24.1.10
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
i po asertywności ;)
OdpowiedzUsuńTak, u wróżek asertywność: 10 :D
OdpowiedzUsuńWróżki nie noszą też kapci i nie chodzą spać. Krótko mówiąc, robią to, na co mają ochotę. Jak Pippi Langstrumpf, z którą niewątpliwie nasza wróżka się polubi.
OdpowiedzUsuńUsciski dla Wrózki i dla calej myszogrodzkiej rodziny od Cioci Domini(cz???)ki numer dwa :)
OdpowiedzUsuń;-)
OdpowiedzUsuń:))))
OdpowiedzUsuń