17.6.08

To już przekupstwo czy jeszcze pocieszanie?

Mysz wpadła dziś w szał. Nie przesadzam. Składałam rano łóżko, gdy nagle zaczęła na mnie krzyczeć, wyrywała mi z rąk kołdrę, pakowała się do skrzyni na pościel, wyrzucała z niej poduszki, waliła we mnie pięściami. Całą sobą próbowała przeszkodzić. Chwilę zajęło mi zrozumienie, co się właściwie dzieje. Natychmiast zaczęłam bardzo mocno ją obejmować, ale ona dalej mnie biła, krzyczała, wyrywała się. Byłam w szoku - takie zachowanie można zobaczyć na filmach, w programach o niesfornych dzieciach czy w centrum handlowym, ale u Myszki? U Myszki to niemożliwe! Co się stało?
Otóż nie chodziło ani o kołdry, ani o poduszki, ani nawet o prześcieradło. Chodziło o sposób i porę składania łóżka. Zwykle świetnie i długo bawimy się podczas tej czynności, a często ścielenie łóżka ogranicza się do ułożenia pościeli i przykrycia jej kocem, bo dzieciaki bardzo lubią pokładać się w naszej pościeli, wtulać w nią, chować pod kołdrą (to na razie tylko Mysz) albo uciekać w zakamarkach między poduchami.
Od mniej więcej miesiąca są jednak takie dwa dni w tygodniu, kiedy pościel znika z łóżka bardzo szybko i bardzo wcześnie, kiedy nie ma czasu na zabawę poduchami - to dni, kiedy Mama idzie do pracy. Do MysiKrólików przychodzi wtedy Babcia. Myszka bardzo kocha Babcię i jest szczęśliwa, gdy Babcia przychodzi (a jak jeszcze przyprowadza Hipcia, to już szczyt szczęścia). Ale przyjście Babci to jedno, a wyjście Mamy to zupełnie co innego! Na to Mysz nie wyraża już zgody. A pośpieszne zbieranie pościeli o poranku to właśnie znak, że Mama wychodzi na kilka godzin - Mama wychodzi do pracy. Tuś pracuje "od zawsze", więc to nic dziwnego, że wychodzi, ale żeby Mama też? To niedopuszczalne!
Dla Myszki to już mój drugi powrót do pracy. Gdy miała rok, udało mi się na kilka miesięcy "pójść na urlop". Bałam się, jak zareaguje. Nie płakała, gdy wychodziliśmy - wdrapywała się na Babcię i radośnie mówiła nam "papa". Cieszyłabym się z tego, gdyby nie fakt, że jednocześnie postanowiła się na mnie obrazić. Nie chciała się ze mną witać, nie chciała się do mnie tulić, nie chciała ze mną zasypiać. Byłam już na skraju załamania, gdy w samym środku nocy Mysz obudziła się z płaczem i wtuliła we mnie tak bardzo, bardzo mocno. Wtedy "wybaczyła" mi.
Teraz jest zupełnie inaczej. Mysz nie uśmiecha się do nas, nie mówi "papa". Teraz Mysz nie chce wypuścić mnie z domu. Nie tylko do pracy - na krótkie zakupy czy po prostu ze śmieciami też! Rozmawiam z nią, tłumaczę, obiecuję szybki powrót - nic nie działa. Odpuszcza dopiero gdy obiecam, że przyniosę coś na co dzień zabronionego, najlepiej bułeczkę albo czekoladkę. Dopiero wtedy otrzymuję zezwolenie na wyjście, a Myszka przestaje wczepiać się we mnie i rozpaczać. Zwykle pamięta tę obietnicę i rozlicza mnie z niej po powrocie.
Mogę wyjść do pracy, do sklepu, do śmietnika, ale co z tego? Nie opuszcza mnie uczucie porażki. Wydaje mi się, że muszę przekupić własną córkę, żeby mnie wypuściła z domu. Tuś tłumaczy mi cierpliwie, że nie przekupuję Myszy, tylko łagodzę jej cierpienie. Przekupstwo jest wtedy, gdy obiecujemy/dajemy coś komuś po to, żeby coś zrobił, a ja obiecuję/daję jej coś, żeby czekanie było łatwiejsze do zniesienia. To bardzo piękne wyjaśnienie, ale niestety nie pomaga. Wciąż czuję się źle. Nie chcę wymyślać sztuczek, by przekonać własne dziecko. Gdzieś w środku wciąż czuję, że to przekupstwo i zupełnie nie mogę sobie z tym poradzić.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Uwaga: tylko uczestnik tego bloga może przesyłać komentarze.