16.1.09

Pożytki z kary

Dziś Mysz rąbnęła Frania samochodzikiem strażackim w głowę. Na szczęście lekkim i lekko, nawet nie zapłakał, ale że ostatnio zdarza jej się używać przemocy coraz częściej, surowo oznajmiłem, że dziś nie będzie żadnych cukiereczków ani czekolady.
Po chwili nakryłem ją na pospiesznym wyżeraniu herbatników. Potem - jakieś dwie godziny potem - Natka ze zbolałą miną oświadczyła, że "źle czuje się" i poprosiła o "polka" czyli Propolka, tabletkę do ssania z propolisem, cytryną i dużą ilością cukru. I dostała, bo trzeba doceniać pomysłowość. Ale tylko jednego.
Po sumiennym zjedzeniu prawie całego obiadu, co jej się dawno nie zdarzyło, radośnie powiedziała: A teraz poproszę... - tu nastąpiła strasznie długa pauza - takiego... herbatkę! (czyli wodę z naszym własnym sokiem malinowym, do którego zrobienia zmusił nas rynek, co jest tematem na osobny post).
Wieczorem chciała kaszkę, widać jej cukru brakowało. Musimy tępić te cukiereczki. :(
Rano nie spodziewałem się, że z jednego pełnego pasji zamachu będzie tyle zysków:
- obiad zjedzony
- Mysz mogła się wykazać inteligencją
- udowodniona została teza o groźnym przywiązaniu Natki do łatwodostępnych źródeł cukrów.
Dobrze, że o Danonki nie prosiła, bo ostatnio czytałem, że też je przesładzają. A w lodówce jeszcze kilka zostało.

2 komentarze:

  1. Posiadanie niejadka ma swoje zalety. Dzidek dopiero teraz rozwija słodyczowy nałóg i też nie każdy cukierek, czy ciastko warte jest w jego oczach grzechu. Przedtem był jedynie ślepym fanatykiem na tle czekolady.
    buziaki

    OdpowiedzUsuń
  2. Tata na Myszogrodzie2/6/09 11:41

    To pięknie, bo większość niejadków robi duży wyjątek dla słodyczy :). Natka zawsze je lubiła, może dlatego, że jako niemowlę była przez nas pojona herbatką, ale w pełni rozwinęła swój apetyt na słodkie dopiero, kiedy uczyliśmy ją korzystania z nocniczka i nagradzaliśmy czekoladą.
    Pozdrawiam myszogrodzko

    OdpowiedzUsuń

Uwaga: tylko uczestnik tego bloga może przesyłać komentarze.