1.6.08

Halo, mówi się!

Byliśmy na działce, na tej dużej pod Warszawą. Właściwie zaczynaliśmy już zbierać się do powrotu. Na trawie leżał ogrodowy wąż. Ciężko się tego dnia napracował. Musiał umyć basen, potem napełnić go wodą, podlać całą armię roślinek i jeszcze wykąpać nasze autko - ciężki dzień dla takiego starego, dobrego, zmęczonego węża. Wypoczywał grzejąc się w ostatnich ciepłych promieniach słońca, gdy nagle podeszła do niego Mysz, uniosła wylot i radośnie zawołała do środka: "Halo, woda!", po czym zaczęła łypać oczkiem do wnętrza.
"Halo", to jedno z najczęściej używanych słów u naszego Maleństwa. To chyba znak czasów. Można mieć milion zabawek, ale najciekawsze zawsze będą pilot od telewizora i telefony komórkowe rodziców. Mój poprzedni przestał działać, kiedy go tak obśliniła, że zardzewiał.
Mysz "dzwoni" z łyżek, z zabawek, z długopisów i oczywiście z prysznicowej słuchawki. Zwykle "dzwoni" do dziadka. Chwyta słuchawkę, przykłada do ucha i mówi:
- Halo? Dziadzia? Natka! (...) Pa pa! - i "odkłada telefon". Tego, co w kropeczkach, nie zacytuję - to już jej prywatna wiadomość dla Dziadka :D
Nasze kochane Maleństwo przestaje być Maleństwem. Nie tylko potrafi już włączyć komputer, zmienić płytę, czy włączyć radio - potrafi się już z nami dogadać! Nasze maleńkie komunikatywne Maleństwo!

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Uwaga: tylko uczestnik tego bloga może przesyłać komentarze.