1.5.10

Samolot

Rozmawiając z dziećmi, nie stosujemy zdrobnień, staramy się mówić w sposób prosty, ale zawsze jasno przedstawiając sytuację. Dlatego kiedy w tamten poniedziałek Natka wyruszyła do przedszkola, byłam spokojna, że wie, co się dzieje, dlaczego wszyscy są trochę bardziej smutni, czemu panuje przygnębienie.
We wtorek, zaniepokojona doniesieniami o katowaniu dzieci w przedszkolach transmisjami z lotniska, zapytałam jednak Panią, jak przebiegł tamten dzień. Na szczęście nasze Panie mają poukładane tu i tam, więc po prostu porozmawiały z dziećmi i wyjaśniły im, kim była para prezydencka.
- Ale wie pani, dzieci generalnie mówiły, że "samolot bam" - z nutką skargi powiedziała Pani.
Duma mnie rozparła - przecież Natka tak pięknie się wysławia, że w życiu by tak nie powiedziała. I wtedy przypomniało mi się, jak w sobotę rozmawiała z Babcią przez telefon:
- Wiesz Babciu, spadł ten samolot i tam był ten ksiądz i oni wszyscy zginęli i wiesz co? - tu nagle uderzyła w rozpacz - i już nigdy nie pójdziemy na zakupy!
Oj Mamo ty na Myszogrodzie, nigdy nie jest za późno na odrobinę pokory.

2 komentarze:

  1. To może Wam coś kupić jak będę na zakupach? Bo długo nie pociągniecie...

    OdpowiedzUsuń
  2. Tata na Myszogrodzie13/5/10 18:27

    Dziękuję, już chodzimy na zakupy :)

    OdpowiedzUsuń

Uwaga: tylko uczestnik tego bloga może przesyłać komentarze.