6.11.10

Ciasteczka vs gorączka


Tuś jest chory. Przez pierwsze 10 dni bardzo się męczył, bo pan doktor utrzymywał, że to tylko zapalenie migdałków i nie zalecał strzelania do nich z armaty. Dopiero później okazało się, że to jednak angina i w dwa dni sprawę zakończył antybiotyk (nie zalecamy nagminnego stosowania, ale tu bardzo przydałby się tydzień wcześniej). Nie odstępowaliśmy Tusia, więc pojawienie się i u mnie pierwszych objawów zupełnie nikogo nie zdziwiło.
- No to po co spałaś koło Taty! - ze złością wyrzucała mi dziś rano Mysz - teraz on zdrowieje, a ty jesteś chora - wyjaśniła zdroworozsądkowo.
Pani doktor orzekła krótko:
- Angina. Ale nie ma ostrych przeciwwskazań do pracy, proszę tylko jak najszybciej zażyć antybiotyk i może Pani sobie pracować jak pani chce.
Pewnie, że chcę! Pod koniec dnia nie byłam już tego taka pewna. Wróciłam do domu z zawrotami głowy, gorączką i jedną tylko myślą: ŁÓŻKO!
- Mamusiu, cały dzień byłam grzeczna, wiesz? - przywitała mnie Myszeńka
- O, jak ślicznie - pochwaliłam zupełnie bez zrozumienia. Mysz patrzyła na mnie wyczekująco - Aaaaa, ciasteczka? - olśniło w końcu mój rozgrzany umysł.
- Taaaaak! - rozpromieniła się - pieczemy dzisiaj ciasteczka.
Z bólem przypomniałam sobie, że zaraz po tym jak przyszły do nas nowe zamówione foremki do ciastek, obiecałam MysiKrólikom, że jeśli tylko będą cały dzień grzeczne, to wieczorem upieczemy sobie ciasteczka.
Mysz z góry wybrała sobie księżniczkę, księcia, koziołka i jabłuszko, a Królik - co równie zrozumiałe - traktor, motocykl i lokomotywę, a foremką w kształcie samochodu zaczął nawet jeździć po łazienkowym dywaniku - pewnie dla testów wytrzymałościowych.
Głowa puchła mi okropnie, zawroty zawracały myśli na całego, ale upiekliśmy cztery blachy prześlicznych ciastek według bardzo starego przepisu Gaździny z Jurgowa. No dobrze, niektóre się nieco przypaliły, bo ciężko było mi się skupić na robocie.
A kiedy teraz MysiKróliki śpią, podczas gdy mnie trzepią dreszcze, wiem, że piekliśmy ciasteczka, zamiast oddawać się błogiemu chorowaniu, bo poza tym, że jestem złą matką, jestem też najlepszą mamą na świecie i koniec!

2 komentarze:

Uwaga: tylko uczestnik tego bloga może przesyłać komentarze.