Nie bój się lemurku, będziemy jechać nisko i powoli.
Do wodospadów w Krimml nie dotarliśmy, ale nawet stojąc na parkingu poniżej, dzieci bały się grzmotu spadającej wody.
Kemping w Bad Neubrunnen am Waldsee. Wcale not so bad.
Ble, znowu góry?! Ale obiecujemy, że to już przedostatni raz...
Tam jedziemy. Między te szczyty.
A niektórzy i na ośmiu kółkach dają radę.
Robi się surowiej. Tu nie tak dawno był lodowiec.
Dobrze, że ktoś tu odśnieżył. Tyczki są na miesiące, w których odśnieżanie przestaje mieć sens.
Widok z najwyższej części trasy w stronę szlaku. W przeciwną stronę jedzie się jeszcze wyżej, ale tam było zamknięte.
A na górze -
Niektórzy dotarcie tutaj przypłacili zdrowiem, a nawet życiem.
Wyszliśmy prosto w zadymkę, taką, która zabiera ludzi.
Zrobiło się troszkę groźnie, zwłaszcza jak stanęliśmy na podjeździe i nasz kamper nie mógł ruszyć pod górę, bo kapcie się ślizgały na świeżym śniegu.
Kawałek w dół i już witamy wiosnę i niebieskie niebo.
Są tu takie chmury, co włażą na góry.
To już ostatnia miejscowość w Austrii.
A to droga do granicy. Chyba na wypadek wojny z Włochami trzymają ją w takim stanie.
On też jak my - powoli i zawsze w domu.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Uwaga: tylko uczestnik tego bloga może przesyłać komentarze.