26.5.08

sowa - sówka, słowa - słówka

Dziś Mysz na naszym ulubionym placu zabaw wdrapała się na najwyższą zjeżdżalnię. Nic nowego, w końcu to jej ulubiona zjeżdżalnia. Może tylko tym razem potrzebowała nieco mniej pomocy mamy? Po wdrapaniu się na samą górę po schodkach, pomostach i drewnianych drabinkach, Mysz usiadła na szczycie zjeżdżalni i na całe gardło wrzasnęła:
- Ułagaaaa! Natkaaaa! - i ruszyła w dół!
Czy ja coś przespałam? Może walnęłam gdzieś kiedyś głową, straciłam przytomność i teraz nikt mi nie chce powiedzieć o upływie czasu z obawy przed ponownym urazem? Kiedy ona się tego nauczyła? Od kogo? Jak to się stało, że "bu" zmieniło się w "buta" (lub "bułę :D), "ban" w "banan", a "cie'ci" w "dziecko"?
Mysz właściwie od początku dziwnie się z nami porozumiewała. Każde dobrze wychowane maleństwo na swoje pierwsze słowo wybiera "mama" albo "tata", prawda? Nasza asertywna Mysz musi oczywiście inaczej - ona do perfekcji najpierw opanowała "nie!" No tak, ale czy można się dziwić, skoro swoje pierwsze "kocha" z wielkim uczuciem wyznała psu? Kochanemu psu, prawda, ale wiele miesięcy minęło zanim dane było i nam to usłyszeć...
Teraz Mysz próbuje porozumiewać się z Królikiem. Podchodzi do niego i bardzo wyraźnie wymawia: "a guuuu". Królik jest zachwycony, my oczywiście też - może on z radości powie któregoś dnia "taaaaak"? Obym tego nie przespała!

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Uwaga: tylko uczestnik tego bloga może przesyłać komentarze.