Zauważyłam na wystawie płyn kąpielowy z charakterystyczną gwiazdką.
- Dzień dobry, czy to jest z anyżkiem?
- To nowość, chciałaby pani zobaczyć?
- Poproszę. - powąchałam i, zgodnie z oczekiwaniem, aż mnie od tego smrodu odrzuciło. - Tak, to to paskudztwo. Poproszę - zdumiałam panią, więc jej czym prędzej wyjaśniłam: - to dla męża.
Pani była coraz bardziej zdumiona, a może zniesmaczona? Sama już nie wiem. Najuprzejmiej, jak potrafiłam w tej komicznej sytuacji, powiedziałam:
- Mąż uwielbia anyżek.
Westchnienie ulgi słychać było chyba w każdym zakątku perfumerii. Pani nie miała oczywiście pojęcia o moim wielkim rozczarowaniu, gdy na samym początku znajomości z Tusiem kupiłam sobie czekoladowy przysmak, który okazał się lukrecjowym świństwem. Nie mogła też wiedzieć, jak bardzo zachwycony był wtedy Tuś, który lukrecję uwielbia.
Płyn śmierdzący anyżkiem oczywiście kupiłam - dla Tusia oczywiście, dla Tusia.
--
Przechodząc obok pewnego sklepu z angielskimi przysmakami, Tuś postanowił zrobić mi niespodziankę. Wstąpił do środka i zaczął szukać pewnego smakołyku:
- Dzień dobry pani, czy jest takie świństwo z żółtek, miodu i cytryny?
- Taaaak - z wahaniem odparła lekko zdumiona ekspedientka.
- To dla żony, ona to uwielbia. - odparł radośnie Tuś.
Byłam zachwycona swoim przepysznym lemon curdem!
--
Co tu kryć - długośmy się szukali, ale w znaleźliśmy się chyba w korcu maku...
6.3.09
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
A u nas jest odwrotnie, bo to ja uwielbiam anyżek, a mąż go nie cierpi. Zaś poza upodobaniem do innego pieczywa, wraz z pałaniem szczerą nienawiścią do chleba małżonka, nie dzielą nas duże różnice podniebienne.
OdpowiedzUsuńbuziaki
Oj, chleb to uwielbiam pod każdą postacią... No, może pod każdą, którą dane mi było próbować ;)
OdpowiedzUsuńA to zapraszamy do nas. Tutaj jest pod dostatkiem niezjadliwego chleba ;-)
OdpowiedzUsuń