15.5.12

Volterra, Piza, Genua

Do Volterry dotarliśmy nocą. Twierdza i tak robiła wrażenie.
 Twierdzę wybudowali Florentczycy po zdobyciu miasta jeszcze w średniowieczu. Miała umocnić pozycję najeźdźcy. Brzmi znajomo?
 I słusznie - natychmiast po wybudowaniu twierdza stała się więzieniem przeciwników nowej władzy. Od Cytadeli różni się tym, że nie miała dział wycelowanych w miasto i nie zsyłano stąd na Syberię (w zasadzie łatwiej pewnie byłoby na Sardynię, ale pewnie nie każdy uznałby to za srogą karę).
Voletrra słynie z labiryntu krętych, stromych uliczek, tzw. carruggi, alabastru i swego prastarego etruskiego pochodzenia.
 Pełno tu sklepów z wyrobami z alabastru. Alabastrem zdobione są ściany 
i posadzki kościołów, a nawet niektórych domów. Później dowiemy się, że odłamkami alabastru utwardza się nawet drogi gruntowe (co akurat dziwne, bo to miękkie niczym gips). Robi się też z niego kolorowe jajka, których jedynym zastosowaniem jest sprzedawanie turystom. Bardzo skuteczne, TnM oszalał i kupił 3/4 tuzina (bo tanie były! i takie kolorowe!). Przydadzą się do święconki.
Palazzo dei Priori na Piazza dei Priori.
Gdyby ktoś zastanawiał się dlaczego w pewnym filmie i budynek i plac wyglądają zupełnie inaczej, to spieszę z wyjaśnieniem - sceny w filmowej Volterrze kręcono w zupełnie innym mieście. Również pięknym, również pełnym kamieni i historii, ale leżącym za daleko na południe od naszej wielkiej trasy.
 Jest tu tak przyjemnie i błogo, że za chwilę beztrosko zostawię swój plecak.
 - Znalazłam plecak! Hura! Tam są wróżki!
- Dziękuję, mamusiu, tam są moje wróżki!

 Pierwsze prawdziwe spotkanie z Morzem Śródziemnym mieliśmy na kempingu Miramare.
 
Według słów pani kempinżanki morze było jeszcze za zimne na kąpiel. Wtedy nie wiedzieliśmy jeszcze, że dla Włochów woda w morzu przestaje być zimna, gdy osiąga temperaturę zupy.
Zapomnieliśmy, które jak się nazywa, ale ładne, prawda?

Piza!


 A wieża zza katedry: 
- Ja też chcę być na zdjęciu, ja też, ja też!



Kalifornia?
 
Nie, to Genua!
 Genua stara się być współczesna, ale wciąż jest średniowiecznie wąska i pokręcona... 
yyy... poskręcana.
Fontanna na piazza Ferrari.
Trudno było zrobić zdjęcie bez przewodów, bo wszędzie jeżdżą tu trolejbusy (jak w Salzburgu).
 Katedra San Lorenzo.
Porto (wbrew pozorom) antico.

Jest tu też fantastyczne akwarium, ale o nim opowiemy następnym razem.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Uwaga: tylko uczestnik tego bloga może przesyłać komentarze.