22.10.08

Zjeść ciastko i mieć ciastko

Co by się stało, gdybyśmy z całego ziarna, jakie mamy, zrobili bułki, makarony i kasze? Mielibyśmy mnóstwo jedzenia! A potem umarlibyśmy z głodu. Dlatego nikt tak nie robi. Część ziarna odkłada się na przyszły rok, aby było na siew. Dlatego też nie kieruje się wszystkich zwierząt na rzeź, by można było odtworzyć stada.
Planeta, na której żyjemy, nie powiększa się z roku na rok. Nie przybywa na niej energii - co dostaje ze Słońca, oddaje w otaczającą przestrzeń. A jednak współczesny biznes kieruje się jedynie zasadą "więcej znaczy lepiej". Więcej aut, więcej ropy, więcej energii, więcej sprzedać, więcej zarobić, i tak bez końca! Trwający kryzys minie i światowa gospodarka powróci do swojego normalnego tempa wzrostu wynoszącego około 3% rocznie, czyli 1700% w ciągu stulecia.
Bez końca? Już przekroczyliśmy możliwości regeneracji biosfery. Dzień, w którym działalność człowieka wyczerpuje zasoby Ziemi odtwarzające się w ciągu 12 miesięcy, przypada w październiku. Resztę roku żyjemy na kredyt.
Dlatego jeśli nasze dzieci mają odziedziczyć jakąkolwiek przyszłość, musimy zmienić model ekonomiczny - z gospodarki opartej na ciągłym wzroście na gospodarkę nastawioną na odtwarzalność. Co to oznacza?
Zamiast więcej i szybciej, musimy produkować lepiej i taniej, przy czym w koszt produkcji musi być wliczony koszt środowiskowy. To, co wyprodukujemy, musi być wysokiej jakości, bo powinno nam wystarczać na jak najdłużej - koniec z wymianą telewizora i samochodu co trzy lata, jak to jest w bogatych państwach, a do czego i my w Polsce aspirujemy.
Jak to osiągnąć? Dopóki jeszcze rządy mają w tej sprawie coś do powiedzenia, muszą ograniczyć pobór surowców za pomocą podatków. To najlepszy sposób, by cała gospodarka zaczęła wyhamowywać. Inne konieczne kroki, jakie trzeba podjąć podczas transformacji, to cła broniące nowej gospodarki przed konkurencją państw nadal eksploatujących Ziemię bez umiaru i większa redystrybucja dochodów, by ochronić tracących je ludzi.
Myśl, że tak dalej być nie może, nie dawała mi spokoju od dawna, ale to nie są moje pomysły. Po prostu trafiłem wreszcie na rozwiązanie problemu. Polecam:
http://www.monbiot.com/archives/2008/10/14/this-is-what-denial-does/
http://www.sd-commission.org.uk/publications/downloads/Herman_Daly_thinkpiece.pdf
Fundamentalna zmiana mentalności, jakiej to wymaga, polega na uznaniu, że produkcja jest złem koniecznym. Jeśli trzeba coś zastąpić, to pół biedy - ale jeśli trzeba wytworzyć coś całkiem nowego, to już niedobrze. A co za tym idzie, przyrost naturalny też musi spaść do zera. Ale chyba wystarczy już nas na tej planecie?

3 komentarze:

  1. Dobry tekst. Tylko czy zmiana wartości jest możliwa? A jeżeli tak, to czy uda się nam jej dokonać, za nim nie będzie za późno?

    OdpowiedzUsuń
  2. Tata na Myszogrodzie2/6/09 10:51

    Zmiana mentalności będzie skutkiem zmiany zasad gry ekonomicznej, a nie jej przyczyną. Przyczyną jest konieczność - zmiana musi nastąpić, a im później uda się ją wprowadzić, tym większe będą koszty. Co oczywiście rodzi pytanie, jak przeprowadzić ją w krajach demokratycznych... Transformacja będzie przecież początkowo bardzo bolesna tak dla przywykłych do zbytku społeczeństw bogatych krajów jak i dla ludzi z państw rozwijających się, dla których oznacza rezygnację z marzeń o osiągnięciu bogactwa.
    Na pociechę mamy badania, które dowodzą, że poziom szczęścia tylko w pewnym stopniu (po przekroczeniu progu ubóstwa w zgoła znikomym) zależy od poziomu zamożności.
    Mi by się podobało życie wśród rzeczy, które są porządne, drogie, cenione, naprawiane latami i zastępowane dopiero kiedy się zużyją albo kiedy pojawi się coś naprawdę o klasę lepszego. Bo gospodarka odtwarzalna nie oznacza stagnacji. Przecież życie na Ziemi, choć z natury spełniające zasadę odtwarzalności, nie jest monotonne.

    OdpowiedzUsuń
  3. gabriela13@autograf.pl2/6/09 10:52

    Mieszkamy na tzw Zachodzie i patrzymy w jakim kierunku podąża rozwój gospodarczy. Stad nie dziwi mnie, że Jan Paweł II nazwał ten stan rzeczy cywilizacja śmierci. Widzę też jak nasi znajomi, ktorzy sami wychowali się na polskiej, biednej wsi,( gdzie jaki kolwiek wydatek był skrupulatnie rozważany) teraz szastają pieniędzmi, wyrzucają coś starego, bo juz jest niemodne. Kupuja nowy aparat fotograficzny, bo własnie canon wydał najnowszy model 50d, mimo ze poprzedniego jeszcze nie rozgryźli i korzystaja jedynie z programu w pełni automatycznego.
    Ludzie chca miec więcej, bo ich stac. To czy jest im cos potrzebne, nie jest istotne. W dobrej cenie- więc kupuję.
    Mamy coraz wiecej znajomych, którzy gardza uzywanymi rzeczami. Wola kupic nowy wózek, nowe ubranka, bo kolorystyka sprzed 4 lat jest juz pasé.
    Tak, tak człowiek czuje sie szcząśliwy, gdy zyje na pewnym poziomie, co oznacza na takim samym poziomie jak jego otoczenie. Stad moje pytanie czy mozna w krajach demokratycznych zmienić mentalność ludzi?
    MOże kryzys finansowy jest nam po porstu potrzebny?
    pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń

Uwaga: tylko uczestnik tego bloga może przesyłać komentarze.