12.3.12

Igła w tarczycy

- Proszę pani, ten guz to taki graniczny jest, ale w sumie pani jest jeszcze młoda, więc dobrze, zlecimy kolejne badania.

Minęło kilka tygodni:
- Dobry wieczór, czy szatnia jest jeszcze czynna?
- A do jakiego pani idzie lekarza?
- Nie bardzo wiem, do gabinetu 143.
- Aaaa, biopsja! A to pani zdąży kurtkę odebrać. I niech się pani nie boi - panie to wszystkie takie wystraszone, a to nic takiego, wspomni pani moje słowa! Zobaczy pani!
To się chyba nazywa dodawanie otuchy. Tyle, że ja w przyjmowaniu nigdy nie byłam za dobra.

Jestem przed czasem, powoli zbliżam się do gabinetu. Drzwi uchylone, a ze środka dobiega:
- Pani S.? Pani wchodzi! Proszę, proszę, nie gryziemy.
No nie byłabym taka pewna - myślę sobie. W gabinecie czeka dwóch uśmiechniętych lekarzy.
- Proszę, niech pani sobie tu usiądzie. Prosimy skierowanie i wyniki USG... Dobrze, dobrze, no to jedziemy. Pani się niczego nie boi, to nic takiego, zobaczy pani.
- Jasne, to dlaczego wszyscy to powtarzają?
- Jak pani tak będzie ciągle gadać, to niczego nie znajdę.
- O, to może ja już nie przestanę gadać, wtedy guz sam zniknie i będę zdrowa?
- Albo jak pani przestanie gadać, to się pani uratuje?
- Fakt.
- No nie ma, naprawdę nie ma. Ty, pokaż mi to USG... No jasne, źle badanie...
"przeprowadzili? jestem zdrowa?" - myślę w panice
-... opisali. Pani ma tego guza z lewej strony, nie z prawej!
Nadzieja prysła. W końcu to tylko bańka mydlana.
- No to jedziemy jeszcze raz. Oooo, jest! O, jaki ładny! O, jaki piękny! Widzi pani? No, jeszcze chwila. No bardzo piękny. O, i już! Nie mówiłem, że nie ma się czego bać?

No mówił, mówił, nie on jeden zresztą. Ale tak prawdę mówiąc, jeśli chodzi o komplementy, to pierwszy raz podobał się komuś mój... guz. Zastanawiam się teraz - zboczenie zawodowe, czy też cieszył się, że na oko wygląda na łagodny?

Mam nadzieję, że to drugie. Dowiemy się za dwa tygodnie.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Uwaga: tylko uczestnik tego bloga może przesyłać komentarze.