25.4.09

Mysz pocieszycielka

Choróbska nas nie opuszczają. Kolej znów padła na mnie i wylądowałam w łóżku wygrzewając się i wysypiając (mmmm... zwłaszcza to ostatnie jest bardzo słusznym wskazaniem lekarskim). W "wolnych chwilach" mogę nawet poczytać, co już ociera się o dawno zapomniany luksus.
Wczoraj właśnie czytałam sobie w najlepsze, gdy przyszła Mysz. Wzięła moją książkę i z wielkim współczuciem popatrzyła na mnie, mówiąc:
- Ojej, nie ma obrazków.
Natychmiast przyniosła mi jedną ze swoich kolorowych książeczek, mówiąc:
- Proszę, słonko!

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Uwaga: tylko uczestnik tego bloga może przesyłać komentarze.