25.4.09

Pozwólcie dzieciom przychodzić do mnie

Na Mszy Świętej dzieci się nudzą, to ogólnie znana rzecz...
Na szczęście ich zachowanie księży nie razi, przynajmniej w naszym kościele. Mama Chrzestna Tusia opowiadała mi, jak podczas jednego z nabożeństw małe dziecko zaczęło tańczyć wokół Stołu. Głoszący właśnie kazanie ksiądz z uśmiechem powiedział:
- Chwalmy Pana śpiewem i tańcem!
Staramy się zabierać MysiKróliki na msze dla dzieci - wtedy mogą sobie biegać, skakać, a nawet, o zgrozo, śmiać się! Każdy, kto przychodzi na dziecięcą mszę, powinien przyjąć do wiadomości, że to dzieci określają tu zasady Dobrej Modlitwy.
Niestety nie zawsze można się wybrać na dziecięcą mszę. Zwłaszcza ostatnio, w tygodniach poprzedzających WIELKĄ Wielką Sobotę, zabieraliśmy dzieci na wiele mszy dla dorosłych, bo Tuś był, jakby to po świecku powiedzieć, honorowym wiernym. Był jak pan młody na ślubie i uroczystość bez niego, a zatem i bez naszych dzieci, nie mogła się odbyć.
Niestety mimo ogromnej zachęty Ojców i ich zapewnień, że dzieci NAPRAWDĘ NIE PRZESZKADZAJĄ, zawsze znalazła się co najmniej jedna pani, której ich obecność nie odpowiadała. Taka osoba zwykle starała się nawiązać kontakt wzrokowy, żeby pokazać nam swoją wielką dezaprobatę, żeby nie powiedzieć, pogardę.
Na przykład podczas Mszy Św. z obrzędem przekazania Modlitwy Pańskiej, powstrzymałam Mysz od radosnego biegania po kościele zwyczajnie z nią spacerując. Trwało kazanie, a ja szłam trzymając Natkę za rękę. Słychać było tylko kazanie. Nagle jedna z pań odezwała się do mnie:
- Przeszkadza mi pani w modlitwie!
- Tak, tak, mi też to przeszkadza - odezwała się następna kobieta.
- Oj tak, przez panią nie mogę się modlić! - kolejna, nazwijmy to, uwaga.
Było ciężko, ale jednak powstrzymałam się - to nie był czas na awantury, więc uśmiechnęłam się do nich i odeszłam. Odeszłam, choć na usta cisnęło mi się jedno:
On przywołał dziecko, postawił je przed nimi i rzekł: "Zaprawdę, powiadam wam: Jeśli się nie odmienicie i nie staniecie jak dzieci, nie wejdziecie do królestwa niebieskiego. Kto więc uniży się jak to dziecko, ten jest największy w królestwie niebieskim."
Mt 18.2

fot. Magnee, podczas Chrztu Św., na którym połowa zarezerwowanej dla naszej rodziny ławki została zajęta przez starszą panią, której zupełnie nie pasowało, że razem z nią siedzą w ławie jakieś małe dzieci.

3 komentarze:

  1. Piękne słowa, nic dodać

    OdpowiedzUsuń
  2. Problem znany wszystkim rodzicom. Zawsze znajdzie się ktoś komu będzie coś przeszkadzać, nie tylko zachowanie dzieci. Mi jakaś pani zwróciła uwagę, że całą mszę chciała mi zasłonić dekolt szalem, gdyż ponoć zbyt duży był jak na modlitwę. "Coż, biust karmiący"-odparłam.

    OdpowiedzUsuń
  3. Mama na Myszogrodzie26/4/09 20:10

    Piękna odpowiedź! Jestem pod wrażeniem :)
    Wyobraź sobie, że podczas chrztu Tusia "przeszkadzaliśmy" pewnej pani, która (jako wzorowa katoliczka zapewne) usiadła w pierwszej ławce. I umieściła swoje cztery litery na wielkiej białej kartce z napisem: "Rezerwacja - Chrzest Święty". Pewnie uważała, że ktoś, kto ma być chrzczony nie powinien jeszcze być ojcem, a zwłaszcza dwójki dzieci i zostawianie miejsca dla takiego typa jest cokolwiek niestosowne ;) Pani była twarda i zajmowała swoje miejsce do samego końca.

    OdpowiedzUsuń

Uwaga: tylko uczestnik tego bloga może przesyłać komentarze.